Kilka dni temu na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt przygotowany przez ministra sprawiedliwości, zakładający całkowite przemodelowanie struktury sądownictwa.
Polskie sądy wymagają reform, ale to, co proponuje minister Ziobro woła o pomstę do nieba. Zbigniew Ziobro od 7 lat tak „usprawnia pracę” i „przybliża sądy zwykłym obywatelom”, że sprawy trwają nieraz dwukrotnie dłużej niż wcześniej, a na pierwszy termin w niektórych sądach czeka się już nie miesiące, a lata.
Proponowana obecnie „reforma” to likwidacja 400 sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych, a następnie powołanie w ich miejsce 100 okręgowych i regionalnych. Ziobro chce, żeby sądy działały tak samo, jak całkowicie podległa mu prokuratura. Próbuje na XIX-wieczną modłę niezależne sądy przekształcić w ministerialne urzędy, a sędziów w podległych sobie urzędników. Chce osobiście decydować, gdzie dany sędzia będzie orzekał. Do nowych sądów trafią „sami swoi” – mierni, ale wierni. W dodatku mianowani przez Ziobrę prezesi sądów oraz delegowani przez niego do ministerstwa sędziowie, pod pretekstem „nadzoru administracyjnego” mogliby ingerować w każde postępowanie.
To jawne naruszenie prawa do efektywnej ochrony sądowej i prawa do niezależnego sądu, czyli zmiany niezgodne zarówno z prawem Unijnym, jak i prawami człowieka. Kolejny bubel ministra Ziobry prowadzi do wieloletniego chaosu i paraliżu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jednocześnie to następny krok w kierunku Polexitu, o którym ponoć marzy Solidarna Polska.
Barbara Dolniak