– Ministrowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik ustawę o ukrywaniu informacji publicznej przewrotnie nazywają ustawą o jawności. Naprawdę ustawa na służyć kryciu działań władzy i do lustracji majątkowej zwykłych obywateli np. strażaków, żołnierzy czy sekretarek w urzędach. – tak Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca klubu poselskiego Nowoczesnej, skomentowała przedstawione przez ministrów rządu PiS założenia do ustawy o jawności życia publicznego.
– Ustawa, którą przygotował minister Kamiński nie służy ujawnianiu czegokolwiek, służy ukrywaniu informacji przez rządzących. Ta ustawa zawiera dwa groźne zapisy: jeden mówi o tym, że można odmówić informacji tym, którzy uporczywie o nią wnioskują . Oznacza to, że wszystkie organizacje jak Watchdog, które regularnie proszą o informację otrzymają odmowę. Oznacza to, że informacje, które chcielibyśmy uzyskać o funkcjonowaniu urzędów, rządu będą teraz utajniane. Druga sprawa to koszty dostępu do informacji. Zadajemy sobie sprawę, że to blokuje jakiekolwiek szanse na dostęp do informacji, bo koszty mają być ustalane przez administrację i pokrywane z góry. W ten sposób urzędy będą specjalnie ustalać wysokie opłaty, tylko po to żeby zablokować dostęp obywatela do informacji. – tłumaczyła Katarzyna Lubnauer i dodała, że dla nas wszystkich oznacza to, że będziemy mniej wiedzieli o funkcjonowaniu urzędów, rządu i samorządu. – W przyszłości afery nie będą wyjaśniane, media nie będą w stanie dotrzeć do informacji, które pozwalają im nagłośnić różne afery jak np. kwestia reprywatyzacji. Ta ustawa powinna nosić nazwę ustawy o niejawności życia publicznego – podsumowała Lubnauer.
Poseł Jerzy Meysztowicz przypomniał, że ta ustawa ma zastąpić trzy dotychczasowe. – Jedna z nich określała, który z funkcjonariuszy państwowych powinien składać oświadczenia majątkowe. Na podstawie przepisów tej starej ustawy taki obowiązek miało około 500 tys. osób w Polsce. Według nowych zapisów deklaracje majątkowe będzie musiało złożyć aż 1,5 mln obywateli – powiedział Meysztowicz i podkreślił, że projektowana ustawa powinna być dyskutowana przez szerokie grono NGO i instytucji, które zajmują się prawami człowieka. – Tymczasem na konsultacje ministerstwo wyznaczyło termin 7-dniowy, kiedy 14 dni wydaje się minimalnym terminem. Zastanawiamy się jak to się dzieje, że ministerstwo z jednej strony ogranicza dostęp do informacji a z drugiej chce wiedzieć jak najwięcej o obywatelach. – podsumował Jerzy Meysztowicz.