– Jestem zaskoczony, że moja interwencja poselska będzie odbierana jako ingerencja w śledztwo. Chcę publicznie zadać pytanie: dlaczego kierowcy BOR kazali kierowcom dwóch samochodów stojących za fiatem, odjechać. – mówił w Sejmie w środę poseł Nowoczesnej Marek Sowa i przedstawił treść wiadomości od ojca młodego kierowcy, który brał udział w wypadku rządowej limuzyny.
Sprawa przyczyn wypadku z udziałem pani premier 10 lutego wciąż nie jest jednoznaczna. Trzeba ją dogłębnie wyjaśnić. Pani premier dochodzi do zdrowia, ale problem leży w tym, że PiS próbuje uczynić kozła ofiarnego z 21-letniego kierowcy fiata i oskarżyć go o spowodowanie kraksy. – Nie mamy wątpliwości, że rodzina chłopaka i on sam wymagają pomocy. – powiedział poseł M. Sowa.
– Młody kierowca zderzył się ze źle zorganizowanym państwem. Dopóki politycy nie zrozumieją, że prawo też ich obowiązuje, tak długo będziemy mieli powtórkę z podobnych sytuacji. – mówiła w Sejmie Katarzyna Lubnauer i dodała – Na chłopaka wydano osąd medialny w ciągu jednej doby.
W odpowiedzi na zarzuty marszałka Terleckiego, nazywającego „przekroczeniem granicy śmieszności” chęć pomocy prawnej młodemu kierowcy, którego auto zderzyło się z rządową limuzyną, poseł Marek Sowa przytoczył treść SMSa, którego otrzymał od ojca 21-latka z pytaniem: „Dlaczego nikt z PiS, czy z Kancelarii Premiera nie zaoferował nam pomocy? A teraz mają pretensje do państwa”.
Poseł Jerzy Meysztowicz zauważył, że w sprawie wypadku rządowej limuzyny brakuje świadków a telewizja publiczna sugeruje, że fakty są przeinaczane – Nie mamy odpowiedzi na najważniejsze pytania: czy kolumna poruszała się z sygnałami dźwiękowymi oraz jaka była odległość między pierwszym a drugim samochodem w kolumnie.
Pytań w sprawie wypadku z udziałem premier polskiego rządu jest więcej: czy były zapięte pasy bezpieczeństwa i z jaką prędkością poruszał się samochód – to niektóre z nich.